"Łowca i Królowa Lodu" to wciąż porządne kino fantasy, które wykorzystuje wątki z klasycznej baśni, do tej pory kojarzonej głównie z realizacjami Disneya. Tymczasem film Cedrica Nicolasa-Troyana, w swoim awanturniczym charakterze śmiało przywołuje takie obrazy, jak chociażby legendarny dziś "Willow" Rona Howarda. Pokonana w pierwszej odsłonie tej historii Królowa Ravenna (Charlize Theron) zawsze była smutną, próżną i nieszczęśliwą kobietą. Choć niepozbawioną zniewalającej urody, której jej protagonistka mogła jedynie zazdrościć. Stając jednak do pojedynku ze Śnieżką (Kristen Stewart), jej los był z góry przesądzony - takie zło nie może wygrać z esencją czystego dobra. Inna sprawa, że Śnieżka do wiotkich i nieporadnych akurat w tym filmowym uniwersum nigdy nie należała. Okazuje się jednak, że zanim doszło do tego wiekopomnego pojedynku, Ravenna przyczyniła się do przejścia na ciemną stronę mocy swojej siostry Freyi, która to po osobistej tragedii niemal dosłownie zamienia się w Królową Lodu. Tak na zewnątrz, jak i w sercu. To ona, budując swoje Królestwo Północy, stworzyła armię Łowców. Posłusznych, lojalnych i wyzutych z emocji, jak ona, superwojowników, którym właściwie żadna inna armia nie mogła się oprzeć. No może poza tą w królestwie Śnieżki. Problem w tym, że w królestwie Freyi miłość była czymś zakazanym i karanym niezwykle surowo. A że przed uczuciem trudno uciec, ulegli jej najlepsi z najlepszych, czyli Eryk – Łowca i rudowłosa Sara (w tej roli Jessica Chastain). "Łowca i Królowa Lodu" - kadr z filmu "Łowca i Królowa Lodu" to niezwykle sprawne i efektowne widowisko. Reżyser Cedric Nicolas-Troyan, który szykuje się do remake’u "Nieśmiertelnego" (po co?), z powodzeniem kontynuuje drogę wytyczoną przez Ruperta Sandersa. Oczywiście tym razem to historia Eryka i Sary jest na pierwszym planie, a pozostałe wątki stanowią jedynie kontrapunkt i siłę sprawczą dla ich działań. Film bardziej niż bajką jest kinem fantasy. Pojawiają się tu niemal klasyczne wątki podróży, magii i oczywiście miłości. Nie brakuje goblinów i krasnoludów, chociaż tym razem nazywanych po prostu karłami. Jeśli nasi bohaterowie są zmuszeni walczyć, to w zasadzie w każdym przypadku jest to ciężka i dramatyczna przeprawa. Jeśli się kochają, to miłością żarliwą, a nawet cielesną. Jeśli w filmie pojawia się żart, jest on dość dosadny, a o subtelności trzeba raczej zapomnieć. Słowem, większość elementów odpowiedzialnych za dobrą zabawę i równie dobrą rozrywkę jest tutaj spełniona. Z całą pewnością dzieło nie zawodzi w kontekście pierwszego filmu. A skoro o tym mowa, to nie można nie wspomnieć o gwiazdach tej produkcji. W obrazie z roku 2012 prawdziwą królową, nawet jeśli złą, była Charlize Theron. Tym razem jest też Emily Blunt i Jessica Chastain. Trzy piękne, utalentowane kobiety, przy których nawet ktoś o rysach nordyckiego boga po prostu blednie. To nieukrywana przyjemność widzieć na ekranie te wspaniałe aktorki i to, co one robią w ramach tej konwencji i gatunku. A trzeba przyznać, że Cedric Nicolas-Troyan pilnuje, aby gatunkowo "Łowca…" nie przekraczał niepotrzebnych granic. To film, który jest dobrze poukładany, mający swoje zaskakujące zwroty akcji. Dzięki temu nie słabnie w nim temperatura czy napięcie. Mimo to powyższe dzieło nie jest też formalnie przeładowane, narracyjnie rozpędzone. Nie, wręcz przeciwnie, reżyser daje czas na oddech, nie upaja się zawrotnym montażem i akcją, za którą nie można nadążyć. Z całą pewnością na nudę narzekać nie można. Niezależnie od samej historii czy sposobu jej realizacji, największą przyjemnością jest oglądanie na ekranie Charlize Theron, Emily Blunt oraz Jessici Chastain. Trzy królowe w całym znaczeniu tego słowa. Czegóż chcieć więcej?

łowca i królowa lodu ekino