This video is private. Daft Punk’s next album could be taking on a house direction if Chicago house producer Paul Johnson is to be believed. Spotted by Daft Punk Reddit User iwaskylester101, Johnson shared via his Facebook page an old poster of a night he DJ’d at with Daft Punk, 15 years ago in Paris. In the following Facebook comments Twórczość Daft Punk, od zawsze zaprogramowana na progresywny rozwój – znów zaskakuje. Po ośmiu latach przerwy, zamiast po raz kolejny scalać w nową jakość cudze wspomnienia, Duet postanowił zadbać o własne. I choć wiadomo już, że „Random Access Memories” podzielił fanów cybernetycznego disco, to jednak połowicznie zadowoli on każdego, nielicznym zaś objawiając się jako kompletna wiwisekcja krętych dróg umysłu dwóch dalece uzdolnionych Francuzów. Duet, którego nader skromny dorobek studyjny śmiało nazwać można Nowym Testamentem rozrywkowej muzyki elektronicznej, zrobił rzecz niesłychaną – wyrzekł się samplowania twórczości cudzej (z jednym tylko, niewielkim wyjątkiem). Co z początku uznać można za rytualne seppuku okazuje się przemyślaną decyzją o zredefiniowaniu własnego brzmienia. Bo czemuż to ciągle cytować wielkich, skoro można zaprosić ich do dyskusji doganiając tym samym własne marzenia? „Random Access Memories” współtworzą więc tytani muzyki siedemdziesiątych – Paul Williams oraz Nile Rodgers, którzy pośród wielu zaproszonych osobliwości najbardziej chyba odcisnęli piętno na charakterze płyty. Mając niegdyś czynny wpływ na kreację brzmień i rozwiązań kompozycyjnych wpisanych dziś do kanonu muzyki pop i disco, skutecznie rozścielają sentymentalną aurę ery znanej współcześnie jedynie ze starych nagrań i analogowych, przejaskrawionych zdjęć. I rzeczywiście – „Random Access Memories” tchnie duchem produkcji z lat dawno minionych – cudownie nagłośniona perkusja, nieśpieszne fortepianowe kadencje, basowy groove i – co najciekawsze – oszczędne użycie vocoderów oraz syntezatorów. Dodając do tego dbałość o detal oraz wyjątkowo udane symfoniczne wstawki słuszne wydaje się być stwierdzenie, jakoby twórczość Daft Punk wkroczyła w etap świadomego komponowania, dalekiego cyfrowemu recyclingowi. Flirt z muzyką klasyczną, jak wypada potraktować soundtrack do filmu Tron: Legacy, z pewnością miał w tym niemały udział. Co z początku uznać można za wadę, to brak impetu, do którego Duet przyzwyczajał nas latami. Album słusznie otwiera utwór, z którego bogato parują niemałe ilości nitrogliceryny oraz amfetaminy, by momentalnie spowolnić tętno cyberballadą oraz memuarem Giorgio Morodera – kolejnego na „Random Access Memories” herosa muzyki disco i dance. Tak sinusoidalnie dawkowowane emocje uczą jednak słuchać i przygotowują na centralnie umiejscowioną kompozycję – „Touch”, będącą w równoległym wszechświecie nagraniem grupy Pink Floyd parającej się niemożliwą do przełożenia na taneczną choreografię muzyką rozrywkową. Ten bajecznie bujny twór, kosmicznymi turbulencjami scalający w integralną całość mnogość form muzycznych – nieprzypadkowo stoi w kontrapunkcie do przebojowego, radiowego singla. Zdesperowany bohater „Touch”, na rzucane w eter prośby o nowe wrażenia i dźwiękowe uniesienia, dostaje odpowiedź właśnie w postaci funkującej petardy „Get Lucky”. Album zachowuje kruchą równowagę między materiałem przeznaczonym na klubowe parkiety, a wieczór ze słuchawkami w domowym zaciszu. Tak poważny rozłam stylistyczny to, obok rezygnacji z cytowania samplingiem innych, największa niewiadoma przy pierwszym kontakcie z „Random Access Memories”. Azymut obrany na brzmienia, z których Daft Punk czerpał do tej pory jawnie, acz wybiórczo, owocuje co prawda w fenomenalnie skomponowane i nagrane hybrydy disco-funkowe, jednak przytłaczający ładunek sentymentu za złotą epoką idoli Francuzów przygasza żywsze fragmenty płyty. Ot słoneczny, słodko-smutny „Fragments of Time” pozornie tylko wabi dynamicznym wstępem, by niespodziewanie wycisnąć kilka łez i zostawić słuchacza pośród własnych, niespełnionych pragnień. Intrumentalna elektronika reprezentowana refleksyjnym „Motherboard” i żywiołowym „Contact” – z sekcją rytmiczną galopującą za zdziczałym arpeggiatorem, powinna zawstydzić The Chemical Brothers oraz dać do myślenia IDMowcom z Warp Records. Na pozór bliska stylem kompozycjom z albumu „Discovery” jawi się jako bogato zaaranżowana, możliwie ukierunkowująca Duet na przyszłość. Trwający blisko siedemdziesiąt pięć minut album nieraz zaskoczy nieoczekiwaną żonglerką stylów i inspiracji, spajanych pomyślunkiem i potężnym elektronicznym orężem lub też magicznym „french-touch”, który pomimo nienaturalnego środowiska bytowania – z dala od motorycznie zapętlonych taktów oraz poszatkowanych wokali – często w nieoczekiwany sposób ożywia kompozycje „Random Access Memories”. Spragnionym jedynie chwytliwych refrenów grozi lekka zgaga, dlatego też warto w skupieniu płynąć po kolejnych utworach, gdyż w większości z nich Duet zostawił cząstkę własnej duszy. I to słychać. Pytanie “I need to know, please tell me who I am”, przewijające się w jednym z utworów, postawić można jako nadrzędną tezę albumu. Koncept napędzający jego tematykę to nic innego, jak rachunek sumienia dotyczący własnej twórczości opartej przecież na samplingu. Paradoksalnie więc Duet nie pozwala zapomnieć, iż często parę tylko taktów wyciętych z przebojów lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych daje zaprojektować na ekranie laptopa przebój, którym można rzucić na kolana świat. Za pomocą cyfrowego recyclingu ponownie zachwycić dźwiękami, które powstały kilkadziesiąt lat temu dzięki pracy inżynierów dźwięku, w drodze nagrywania, miksowania i masteringu oraz – przede wszystkim – pasji i umiejętnościom artystów. Z walki o własną tożsamość Daft Punk wychodzi zwycięsko przechodząc jedną nogą po stronę tych, których muzyka nie powstaje z sekund wyciętych z dawno zapomnianego szlagieru, lecz od narodzin samodzielnie realizowanej idei. Jest nas 14 000 na Facebooku:
Drake and 21 Savage's collaborative album, Her Loss, has dropped and there's one particular track that immediately became a lightning rod for controversy.. That track is "Circo Loco," which is
Fot. Photoshot/REPORTER/East News Royal Blood podzielił się nowym singlem "Trouble's Coming". Kiedy ukaże się nowa płyta duetu? Tęsknicie za Royal Blood? Zespół opublikował nowy singiel "Trouble's Coming" zapowiadający 3. studyjny album, który ukaże się wiosną 2021 roku. Jeśli myślicie, że wiecie, czego się spodziewać po Royal Blood, to jesteście w błędzie. Ich ciężkie basowe drgania i mocna perkusja zostały doprawione świeżymi inspiracjami spod znaku Daft Punk, Justice czy nieżyjącego już Phillipe'a Zdara (połowy duetu Cassius i producenta nagrań Sébastiena Tellier czy Hot Chip). W efekcie "Trouble's Coming" to żywiołowa energia Royal Blood podbita elektronicznymi Blood opublikował singiel "Trouble's Coming" i zapowiedział nowy album. Kiedy premiera?"Trouble's Coming" to dobry wyznacznik tego, co znajdziemy na trzeciej płycie Royal Boood. Utwór opowiada o wejrzeniu wgłąb siebie, by rozpoznać sygnały ostrzegawcze nim sytuacja zmieni się w totalny chaos. Może być to rozumiane również jako alegoria doświadczeń Royal Blood. Sukces okazuje się bowiem bardziej skomplikowany niż się wydaje i wymaga czasu, by odzyskać perspektywę. Kiedy zespół zaczął pracować nad płytą, którą w większości wyprodukował sam w The Church i Sleeper Sounds w Londynie, ta piosenka okazała się punktem zwrotnym. W tym momencie wszystko zaskoczyło - gdy zacząłem grać na tych tanecznych beatach. Przełom nastąpił, gdy zrozumieliśmy, że istnieje wspólny mianownik między tym, co tworzymy, a tym, co robiliśmy wcześniej. Trochę jak w AC/DC - riffy wydają się tak mocne, ponieważ oparte są na beacie. Z pozoru może się wydawać, że totalnie odeszliśmy od tego, co graliśmy do tej pory. Nie było to jednak nic sztucznego, ale raczej jak powrót do muzyki, którą kochaliśmy od zawsze - Daft Punk, Justice i inne oparte na groovie rzeczy. Kluczem okazał się beat. Poczuliśmy, że to zawsze było w nas, ale sami się ograniczaliśmy. - powiedział wokalista i basista, Mike Kerr. Przebiliśmy się, grając tylko na dwóch instrumentach. Ja musiałem nie tylko odpowiadać za rytm, ale ubarwiać przejścia. W kwestii brzmienia spoczywał na nas obydwu duży ciężar. Tym razem to było innego rodzaju wyzwanie. Może nieco mniej zróżnicowane, ale równie satysfakcjonujące dla perkusisty. - dodaje bębniarz, Ben Blood ma na swoim koncie 2 studyjne krążki. Obydwa albumy duetu z Brighton pokryty platyną, imienny krążek z 2014 roku oraz "How Did We Get So Dark?" z 2017 roku - dotarły na szczyt listy sprzedaży w Wielkiej Brytanii, a na całym świecie rozeszły się w nakładzie przekraczającym 2 miliony egzemplarzy. Ich pozycję ugruntowały nagrody, jak chociażby BRIT dla Najlepszej brytyjskiej grupy czy wyróżnienia od "NME" i "Kerranga!" oraz nominacja do Mercury Prize. Zobacz także: Oto występ Royal Blood w 360 stopniach [WIDEO] Aleksandra Degórska Redaktor antyradia
Daft Punk, the world's most beloved DJs behind the most anticipated dance album of the year, aren't exactly anticipating that you fall in love with their new record, Random Access Memories
Daft Punk właśnie podpisali kontrakt z wytwórnią Columbia. Fakt ten zdaje się być kolejnym potwierdzeniem nadejścia nowej płyty duetu. Czekamy z niecierpliwością! Choć Daft Punk wciąż oficjalnie nie zapowiedzieli nowej płyty, to kolejne fakty zdają się potwierdzać, iż fani duetu wkrótce doczekają się nowych produkcji spod rąk mistrzów. Wiemy już, że Daft Punk dzielą studio z Giorgio Moroderem i Nile Rodgersem z legendarnej formacji Chic. Ten drugi informował niedawno, że album ukaże się w tym roku, ale kiedy dokładnie? Według najnowszych doniesień, Daft Punk podpisali kontrakt z należącą do Sony wytwórnią Columbia. To spora zmiana, bowiem Thomas Bangalter i Guy-Manuel de Homem-Christo od 1996 roku wydawali na Virgin. To samo źródło ( podaje, że nowy album Daft Punk miałby ukazać się na wiosnę. Zła wiadomość jest taka, że francuska formacja podtrzymuje swoją decyzję o rezygnacji z występów na żywo w 2013 roku, choć szanse na ich przyjazd do Polski i tak były niewielke.
Beyond the illusion of their masks, Thomas Bangalter and Guy-Manuel de Homem-Christo (or, Daft Punk as you know them) permanently transformed the music industry. Their 1997 debut album, Homework Sklep Muzyka Pop & Rock Zagraniczna Data premiery: 2013-05-21 Rok nagrania: 2013 Rodzaj opakowania: Jewel Case Producent: Sony Music Entertainment Wszystkie formaty i wydania (2): Cena: Oferta : 33,99 zł 33,99 zł Produkt w magazynie Empiku Wysyłamy w 24 godziny Oferta ART-BOX : 44,90 zł Oferta BISMUSIC : 49,90 zł Oferta tonymuzy : 57,11 zł Wszystkie oferty Najczęściej kupowane razem "Posłuchaj" "Posłuchaj" Płyta 1 1. Give Life Back to Music 2. The Game of Love 3. Giorgio by Moroder 4. Within 5. Instant Crush 6. Lose Yourself to Dance 7. Touch 8. Get Lucky 9. Beyond 10. Motherhood 11. Fragments of Time 12. Doin’ It Right 13. Contact Opis Opis Kariera Duft Punk rozpoczęła się w momencie rozpadu zespołu Darlin uważanego za wielu krytyków za „bandę głupich gnojków” (ang. daft punk). Grupa składała się z Thomasa Bangalter’a, Guy-Manuela de Homem Christo oraz Laurenta Brancowitz’a. Po odejściu Laurenta dwaj pozostali artyści założyli duet, którego nazwa inspirowana była wcześniejszymi słowami krytyki. Nowa grupa szybko zyskała uznanie i opinię rewolucjonisty światowej muzyki współpracy nad nowym albumem artyści zaprosili wielu znanych i zaskakujących gości, Giorgio Moroder’a, front mana grupy Chic Nile Rodgers. Pharell’a Williams’a, wokalistę The Strokes – Juliana Casablancas’a czy Panda Bear’a. „Random Acess Memories” to 13 energetycznych kawałków łączących dobrą muzykę elektroniczną z disco, funkiem, popem i osiem lat kazali nam czekać na swój najnowszy album, który w ciągu kilku tygodni wspiął się na szczyty list przebojów największych rozgłośni radiowych. Artyści, znani z ukrywania swoich twarzy za kaskami, udowodnili, że warto było czekać. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Random Access Memories Wykonawca: Daft Punk Dystrybutor: Sony Music Entertainment Data premiery: 2013-05-21 Rok nagrania: 2013 Producent: Sony Music Entertainment Nośnik: CD Liczba nośników: 1 Rodzaj opakowania: Jewel Case Wymiary w opakowaniu [mm]: 125 x 10 x 140 Indeks: 12986408 Recenzje Recenzje Dostawa i płatność Dostawa i płatność Prezentowane dane dotyczą zamówień dostarczanych i sprzedawanych przez empik. Wszystkie oferty Wszystkie oferty Empik Music Empik Music Inne tego wykonawcy W wersji cyfrowej Najczęściej kupowane Inne tego dystrybutora
1997年的Homework之所以将. 内容介绍. 1997年的Homework之所以将"Daft Punk"推致当今电音界的翘楚,是其妙趣横溢地将Techno、Funk、Disco、Acid House共冶一炉,迸出那一首首在重拍节奏中流窜catchy因子的抢耳作品,诸如Around The World、Da Funk皆能在牵动跳舞神经之馀,发散出欢愉美妙的缤纷色彩,而两位成员"Thomas
Przy okazji nowego albumu Daft Punk często mówi się o przesadnie napompowanym balonie promocyjnym. Trudno z tym polemizować, ale z drugiej strony ten monumentalny marketing jest tu całkiem na miejscu - bo "Random Access Memories" to monumentalny album. Niestety niekoniecznie w pozytywnym sensie. Co ciekawe - w sensie, którego chyba nikt się nie spodziewał. Nawet słuchając "Get Lucky".Bo po "Get Lucky" i udziale Nile'a Rodgersa można było oczekiwać disco-funkowej bomby, nowego zmartwychwstania "żywego" disco. Mamy przecież na to idealny moment po tym, jak disco klimaty wróciły do tanecznego undergroundu kilka lat temu pod postacią nu disco, indie dance'u czy jak kto woli nazywać nowoczesne numery zawierające sample i feeling z tamtych czasów. Tymczasem dwa utwory z Pharrelem Williamsem to za mało, żeby mówić o płycie funkowej. Co więcej - to wcale nie jest płyta z muzyką taneczną, tak więc wybaczcie recenzję w "serwisie społeczności imprezowej".Może w takim razie uda się chociaż ten album zakwalifikować do działu z "ciekawą elektroniką do słuchania"? Też niekoniecznie, bo elektroniki tu jest jak na lekarstwo. "Random Access Memories" to płyta nagrana przez żywy zespół, i to w dodatku zespół ...soft rockowy, z małymi wyjątkami grający równo, mało ciekawie, bez eksperymentów zarówno rytmicznych, jak i melodycznych. Nie licząc kilku fragmentów, kiedy funkowa gitara Rodgersa zbacza na bardziej bujające tory. O tym, że to dzieło Daft Punk przypominają nam w zasadzie tylko charakterystyczne, przepuszczone przez efekt "robocie" wokalizy. Ale one też pojawiają się tylko czasem!Daft Punk na pewno chcieli wykonać to, o czym śpiewają w pierwszym kawałku "Give Back Life To Music" - nagrać album z prawdziwego zdarzenia, z krwi i kości, w starym stylu. Prawdziwy koncept album, z 'prawdziwą' muzyką. Wykonywaną przez 'prawdziwy zespół', graną przez 'prawdziwe instrumenty'... Ewidentnie przy tym nawiązującą do tego, co działo się na świecie 30 lat do tego dojrzałą, dorosłą. Wydaje się jednak, że w tej oldschoolowości i dorosłości się panowie zagalopowali. I to grubo! Gdybym nie wiedział, kto gra, strzeliłbym, że to album co najmniej 50-latków. Najciekawsze (najgorsze? zależy dla kogo) jest jednak to, że w większości sięgnęli po klimaty, których nowoczesna muzyka elektroniczna jest wręcz przeciwieństwem! Jakby panowie przedefiniowali sobie słowa "progresywność" i "kreatywność". Zrezygnowali z szukania nowych brzmień i nowych rozwiązań formalnych (czy to rytmicznych, czy melodycznych) na rzecz ewidentnej nostalgii za tak zwaną progresywnością w popie czy rocku, ale rozumianą tak, jakby czas stanął w miejscu gdzieś w roku się bez bicia, że kilka razy podczas słuchania tej płyty byłem dosłownie w szoku. To jeden wielki, odgrzewany kotlet. Retro, owszem, jest dziś w modzie i jest wszędzie dookoła nas, ale tutaj jest to w większości przypadków retro z przysłowiową myszką. Bardzo często zahaczające o soft rock, pastelowe popowe granie z pierwszej połowy lat 80., o soundtracki do obyczajowych filmów z tamtych lat albo o - sic! - balladowe hity Toto czy - nie wiem - melancholijną odsłonę The Eagles? Przecież "beat" do "Instant Crush" brzmi prawie jak ten do "Every Breath You Take" Stinga i The Police. Gdy zaczyna się "Fragments of Time", przez chwilę można pomyśleć, że to jakiś stary numer Krystyny Prońko czy Andrzeja Zauchy. Tak grali muzycy sesyjni w pierwszej połowie lat 80., na większości singli topowych, popowo-rockowych wykonawców, również w Polsce. Może Daft Punk wyczuli, że za chwilę takie pretensjonalne odwoływanie się do soft-rockowych wzorców będzie w modzie (właściwie czytając niektóre blogi młodych ekspertów muzycznych można pomyśleć, że ta moda już prawie nastała). A może po latach bycia ikonami elektronicznej muzyki tanecznej postanowili obrócić się przeciwko własnemu gniazdu? Czyżby zamiast na tanecznych eventach woleli dziś grać na festiwalach rockowych dinozaurów w rodzaju wspomnianych wcześniej Toto? Pewnie woleliby występować na jazz-rockowych, ale jedna szalona końcówka "Giorgio By Moroder" i zamykający całość "Contact" może tu nie słowem - szok. Trzema słowami - nostalgiczny pop-rock, z elementami funku. Zbyt rzadkimi, jednak. Szkoda, że disco i funku nie ma tu więcej, tanecznych wibracji jest tu przez to niestety niewiele. Dużo tu, owszem, muzyki w muzyce, jest czego słuchać, tylko że to wszystko brzmi, jakby było nagrane przez całkiem kogoś innego, z gościnnym udziałem Daft Punk w paru trackach. Dziwna płyta, ze strony samych artystów będąca posunięciem bardzo ryzykownym, bo ewidentnie uderzają do zupełnie innej publiczności, niż wcześniej. Bardziej to album dla naszych rodziców, niż dla nas. Posłuchać, choćby z ciekawości, na pewno warto, ale wątpię czy miłośnik nowoczesnej muzyki tanecznej włączy tę płytę drugi raz. ODSŁUCH WSZYSTKICH FRAGMENTÓW: . 799 285 193 419 487 441 659 625

daft punk nowy album